neuro-bu(b)ble

Od Wydawnictwa Pedagogicznego OPERON otrzymałem, jeszcze przed Świętami, ofertę w postaci: Kurs „Neuroedukacja – rewolucja w nauczaniu” – dostępny dla wszystkich.

Ponieważ jestem wybredny jeśli chodzi o szkolenia, postanowiłem dowiedzieć się o kursie nieco więcej. Pozwolę sobie przytoczyć korespondencję z konsultantami wydawnictwa Operon. Wydaje mi się, że nie naruszam tajemnicy korespondencji, jest to w końcu funkcja publiczna, a przekazywane treści dotyczą działalności publicznej i, jak rozumiem, byłyby identyczne dla każdego zainteresowanego:

Witam,

Dostałem od Państwa ofertę kursu „Neuroedukacja – rewolucja w nauczaniu” i chciałbym uzyskać nieco bardziej szczegółowe informacje na jego temat. Interesuje mnie baza merytoryczna tego kursu, a w szczególności, kto firmuje go naukowo, prelegentka osobiście? Nie chodzi mi oczywiście o patronat, ani sponsoring. Czy kurs opiera się o jakąś publikację, czy też o doświadczenie p. Taraszkiewicz? Czy jego bazą jest ogół dobrej praktyki nauczycielskiej, czy też konkretne badania, do których możecie Państwo podać odniesienia?
Rozumiem oczywiście, że nie będziecie Państwo przytaczać treści kursu, chodzi o jak najbardziej podstawowe dane, np. nazwiska firmujące badania, doświadczenia, prace naukowe itp.

Z góry dziękuję za pomoc, pozdrawiam,
Robert Raczyński

Moje pytanie zostało chyba źle zrozumiane, bo otrzymałem taką oto odpowiedź, odsyłającą mnie na stronę, którą poprzednio opuściłem:

Szanowny Panie,

Biogramy autorek kursu są dostępne na stronie z opisem przedsięwzięcia. http://kursy.operon.pl/Kursy/neuroedukacjaI

Z poważaniem,

Katarzyna Kamińska | Konsultant osobisty | OPERON         

tel. +48 58 679 02 33 | Infolinia. 58 679 00 00

Niezrażony fałszem odbitą piłeczką, drążyłem temat:

Ależ ja przeczytałem biogramy z dużym zainteresowaniem; pytam o merytoryczne podstawy oferowanego kursu. Chciałbym wiedzieć, o jaką weryfikowalną wiedzę jest oparty. Ktoś pewnie przeprowadził jakieś badania, o których prelegentki poinformują kursantów. A może podpisane pod kursem metodyczki same są autorkami takich badań? Byłbym zobowiązany, gdybyście Państwo udostępnili nazwiska autorów publikacji, na których kurs się opiera.

Poprzednio odpowiedź otrzymałem w ciągu doby, teraz oczekiwanie znacznie się przedłużało, więc wysłałem jeszcze jednego maila:

Witam ponownie,
Zwracałem się do Państwa z prośbą o udostępnienie informacji o merytorycznej podstawie oferowanego przez Operon kursu i nie uzyskałem wiążącej odpowiedzi. Nie wiem, czy nie wolno Wam takich informacji udzielać, autorki ich nie ujawniły, nie jesteście Państwo nimi zainteresowani, a może w ogóle ich nie ma. Może być jeszcze kilka przyczyn takiego stanu rzeczy, ale wolałbym się ich nie domyślać – odpowiednią reklamę na Waszej stronie już przeczytałem. Będę wdzięczny za odpowiedź.
 
Na tym mocno jednokierunkowa korespondencja się zakończyła, bo pani konsultant, po udzieleniu wyżej cytowanej, wyczerpującej odpowiedzi, dalszych konsultacji nie uznała za swój obowiązek profesjonalny. Postanowiłem nie dać za wygraną i skierować dociekania pod inny adres – ogólną informację wydawnictwa:
Witam,
Piszę do Państwa, bo od tygodnia usiłuję uzyskać informacje na temat oferowanego przez Państwa kursu „Neuroedukacja – Rewolucja w nauczaniu”, których nie znalazłem na stronie. Niestety pani konsultant poprzestała na odesłaniu mnie do biogramów autorek, które nic nie wnoszą do sprawy. Próbowałem zwrócić na to uwagę, niestety, nie raczyła już odpowiedzieć, mimo dwóch kolejnych maili.
Moje zapytanie dotyczy podstaw oferowanego kursu, na czym jest oparty – na doświadczeniu autorek, czy na konkretnych badaniach, których autorów można zidentyfikować? Nie oczekuję, co oczywiste, treści kursu – interesuje mnie np. bibliografia. Chcę się po prostu upewnić, że nie jest to jedna z prób podpięcia się pod modną etykietkę „neuro”. Jednocześnie chcę z całą stanowczością zapewnić, że do kompetencji autorek nie mam żadnych zastrzeżeń. Mam nadzieję, że odpowiedź na którą liczę, będzie licować zarówno z zawartością ich biogramów, jak i powagą wydawnictwa, które je firmuje.
 
No cóż, sądząc po braku odpowiedzi, wydawnictwo ma w nosie swoją powagę i wiarygodność prelegentek. Najwyraźniej zostałem potraktowany jako klient awanturujący się, lub, co gorsze, jako sfrustrowany hejter, czepiający się nieistotnych dupereli i zakłócający pracę konsultantów pochłoniętych konstruktywnym dialogiem z poważnymi klientami, którym należy się instrukcja czytania reklamy.
Jak dotąd starałem się uniknąć rozmowy telefonicznej, której, bez zaangażowania środków technicznych, nie mógłbym tu przytoczyć, teraz jednak pozostała mi ostatnia droga oferowana przez stronę wydawnictwa – pozyskanie konsultanta osobistego. Po Nowym Roku, zadzwoniłem pod numer wskazany przez p. Kamińską, w nadziei, że usłyszę jej głos i uzyskam potrzebne mi informacje. Usłyszałem, że w trosce o to i owo rozmowa będzie nagrywana, ale numer okazał się ogólny, a nie przyporządkowany do konkretnego konsultanta, jak można było wnioskować ze stopki. Bardzo miła pani konsultant ustaliła moją tożsamość, odszukała stosowną korespondencję mailową i przyznała, że innych informacji, niż te zawarte na stronie kursu, nie posiada. Po zapoznaniu się z moimi wątpliwościami (skoro prelegentki nie są neurobiologami lecz specjalistkami od metodyki, muszą w prowadzonym kursie odnosić się do wiedzy, badań i doświadczeń innych, których chciałem poznać z nazwiska) obiecała jednak temat zgłębić i poinformować mnie o wynikach zgłębiania. Zastrzegła, że odpowiedź mailowa może nie być natychmiastowa, co przyjąłem ze zrozumieniem.
Minął tydzień, a maila ani śladu. Postanowiłem dać szanse swemu szczęściu i zadzwonić jeszcze raz. Tym razem pani konsultantka moją sprawę już znała, ale z rozbrajającą szczerością oznajmiła, że nadal nie zdołała zebrać odpowiednich danych. Indagowana o przyczyny tego stanu rzeczy, przyznała, że wydawnictwo nie jest w posiadaniu informacji, które mnie interesują. Wyraziłem swoje zdziwienie takim stanem rzeczy. Czy to oznacza, że wydawnictwo nie ma pieczy nad merytoryczną stroną proponowanych szkoleń? Czy można tam wejść z ulicy i, na przykład, zaproponować wykład z genetyki Łysenki? O to ostatnie nie zapytałem, ale, przyznaję, przyszło mi do głowy. Finalnie, pani konsultant obiecała dociekać kwestii zasadniczej u samych źródeł, czyli u prelegentek, dając sobie na to czas do kolejnego poniedziałku. Nie dałem po sobie poznać, ale cały proces zaczął mnie już trochę niecierpliwić. Nie sposób uniknąć refleksji, że organizator w ogóle nie jest zainteresowany treścią szkoleń, które proponuje. Nie byłoby w tym nic szczególnego, gdyby była to jedynie firma pośrednicząca, ale w tym wypadku jest to wydawnictwo edukacyjne o zasięgu krajowym, z bogatą ofertą, organizujące liczne szkolenia, próbne egzaminy zewnętrzne, etc. Dziwne.
W umówiony poniedziałek, nadal żadnej wiadomości. We wtorek, nie udało mi się dodzwonić w godzinach pracy call center, ale zostawiłem prośbę o kontakt. W środę zostałem zaszczycony iście wyczerpującą odpowiedzią od kolejnej pani konsultant. Łatwo zauważyć, że jej połowę stanowi informacja dostępna na stronie internetowej wydawnictwa:

Szanowny Panie!

Treści kursu oparte są na doświadczeniu autorek oraz literaturze przedmiotu. Do każdego modułu szkolenia dodana jest bibliografia, w niektórych modułach bardzo obszerna, w której wymienione są wszystkie pozycje, do których odwołują się autorki i które polecają osobom chcącym poszerzyć wiedzę na temat neuroedukacji. W załączniku przesyłamy taką przykładową bibliografię. Zachęcamy do wzięcia udziału w szkoleniu – uzyska Pan dostęp do wszystkich materiałów i będzie mógł przekonać się o ich jakości osobiście.

Dodatkowo dopowiem iż sam udział w kursie jest bezpłatny: po kolei może Pan zapoznać się z proponowanymi tematami i ewentualnie na koniec podjąć decyzję o chęci uczestnictwa w egzaminie i  uzyskaniu certyfikatu.

 

Z wyrazami szacunku,

Zespół Operon

Jagienka Pieprzowska | Konsultant osobisty |OPERON

infolinia 58 679 00 00 | tel. 58 679 02 11
Wydawnictwu Operon ponad miesiąc zabrało doradzenie zainteresowanemu klientowi, że może wleźć do worka i obejrzeć sobie kota. Z obowiązku sprawozdawcy, przytoczę swoją odpowiedź:
Witam,
Bardzo dziękuję za informacje, choć nie sądzę by ich zebranie musiało trwać miesiąc. Niewykluczone, że skorzystam z oferty.
Pozdrawiam serdecznie
Z zainteresowaniem przejrzałem otrzymaną „obszerną” bibliografię. Oprócz linków do nieco anegdotycznych jutiubowych wystąpień, wikipedycznych definicji oraz odniesień do Kena Robinsona i legendy Summmerhill, uzyskałem dostęp do skarbnicy wiedzy w postaci mocno popularno – średnio naukowej wiedzy autorstwa ludzi, którzy z pasją piszą rozmaite poradniki szybkiego czytania i zapamiętywania, powolnej relaksacji, właściwego (sic!) używania obu półkul mózgowych, itp., w oparciu o zmitologizowane uproszczenia odkryć sprzed wielu lat.
Aby nie zostać posądzonym o złośliwość lub tendencyjność i uprzedzenie, postanowiłem zapisać się na rzeczony kurs – nigdy nie wiadomo, co może się przydać w teczce. Może w następnych modułach znajdzie się coś, co ukazywałoby wiedzę neurologiczną niezbędną w pracy nauczyciela i usprawiedliwiałoby konieczność legitymowania się nią, aby móc nie traktować dziecka jak zbędnego śmiecia?
Jeszcze tego samego dnia przejrzałem materiały i bibliografię do modułu trzeciego. Tani coaching zastąpiły podstawy psychologii. Trochę leciwe, ale ugruntowane. Przedrostek neuro- nieużywany. Masłow nie wpadł na ten pomysł.
Na resztę materiałów czekać musiałem do marca. Moduł czwarty oferuje podstawy fizjologii, które rzeczywiście bywają w szkole zupełnie ignorowane, a szkoda. W module piątym następuje powrót do mesjanizmu i objawień ozdobionych odrobiną psychologii percepcji. W roli katowanych mesjaszy, M. Czikszentmihalyi i H. Gardner. Treść objawień (co zrozumiałe, nieweryfikowalnych) stanowią fale alfa, flow, inteligencje wielorakie i kolejna porcja poradników od ludzi, którzy wyszli z siebie, stanęli obok i wiedzą już jak używa się mózgu. Ornamentem jest uzmysłowienie kursantom, że postrzeganie zależy od nastawienia. Morałem jest indywidualizacja podejścia. Oczywiście nikt nie podaje linku do poradnika mówiącego, jak ją wprowadzić w życie w szkole.
Z tego krótkiego przeglądu wynika, że źródłem wiedzy nauczycieli jest coaching poddany recyklingowi. To oczywiście żadna tragedia, ani niespodzianka – nawet recykling można wykonać profesjonalnie, z korzyścią dla adresata takich treści spragnionego, a profesjonalizm Autorek jest niewątpliwy. Wydaje się, że trafnie określiły i oceniły grupę docelową, uznając, że studia pedagogiczne są ściemą i przedstawionej, podstawowej wiedzy, nauczyciele muszą dociekać „po godzinach”. Z bólem serca muszę przyznać, że pewnie dla wielu z nich, podane rewelacje będą, jak to ładnie mówią Anglicy, a breath of fresh air, a następnie bezkrytyczną love at first sight. Kurs wydaje się nieco rozwleczony w czasie, co też chyba można złożyć na karb niedokształcenia tej grupy zawodowej, chyba że Autorki rzeczywiście zakładały, że w przypływie flow, kursanci rzucą się na podsunięte poradniki. Załączone quizy sprawdzające, ktoś posiadający minimum wiedzy ogólnej, nie mówiąc o profesjonalnej, jest w stanie rozwiązać z marszu w 90%, nie zaglądając do treści kursu. Mają chyba one łechtać próżność tych, którzy z dumą wepną do teczki pozyskany za niewygórowaną cenę certyfikat. Pozostałe 10% stanowią „podchwytliwe” zagwozdki w stylu Ile mamy zmysłów? Ci, którzy nie doliczyli się zmysłów równowagi, temperatury i czucia ciała mogli dać się nabrać.
W gruncie rzeczy, gdyby z kursu usunąć pierwszy i ostatni moduł, mógłby on stanowić pożyteczną ściągawkę dla tych adeptów belferstwa, którzy z psychologią i fizjologią swoich podopiecznych dotąd się nie zetknęli. Męczy mnie jednak jedno pytanie. Po co, do każdego ewentualnego gestu szkolonego nauczyciela doklejać etykietkę „neuro”? Jest to równie uprawnione, co posługiwanie się terminami typu neurosiedzenie, neurospanie, czy neurobieganie, bo przecież każdemu przejawowi naszego życia towarzyszy aktywność neuronalna. Nie oznacza to jednak, że będziemy lepiej siedzieć, spać lub biegać, jeśli poznamy kierujące tymi czynnościami procesy nerwowe. Na dodatek, podsuwana wiedza jest symboliczna, fragmentaryczna, zafałszowana natrętną popularyzacją i nie służy niczemu oprócz sugerowania naukowej głębi proponowanych praktyk. Nie jest również żadną rewolucją w nauczaniu. W bibliografii, pomijając liczne odwołania do popularnych instrukcji jak używać mózgu, ze świecą szukać prac poświęconych neurologii kognitywnej i samej neuroedukacji. Korzyść z kursu jest taka, że wreszcie dowiadujemy się, że każdy żyje w swojej bańce logicznej (ang. bubble), każdy sobie rozmiar tej bańki określa i może także uznać, że proponowana mu właśnie czyjaś bańka, to dęty balon, bo sensowne wskazania i obserwacje owijane są w niej w watę neuromarketingu.

6 myśli na temat “neuro-bu(b)ble

  1. Nie jesteś chyba zaskoczony czy zszokowany, co?
    „…udział w kursie jest bezpłatny…” jak zwykle, to ja płacę za te ściemy ( w sensie ja, bezradny obywatel), jak by było mało, że płacę na tę tak zwaną publiczną edukację i jeszcze muszę kolejne dzieci narażać na kontakt z nią. Zaorać.
    Nie jestem nauczycielem, ale mam podejrzenie graniczące z pewnością, że
    neuro- kursy nie są wcale wyjątkowe jeśli chodzi o swoją merytoryczną wartość, a nawet, na fali mody mogą mieć większą niż inne wartość teczkowo-papierową…

    Polubienie

    1. Masz rację, ten kurs jest lepszy od 90% badziewia, które byłem zobowiązany „odbyć”. Zawiera dużo pożytecznych sugestii – ja tylko głośno zastanawiam się nad sytuacją, w której normą jest nawoływanie przedstawicieli tej profesji do dodatkowego „szkolenia się” w takim zakresie. Jeśli założyć, że większość szkoleń jest dobrze stargetowana, to szkoły pedagogiczne należałoby natychmiast zamknąć, bo nie wiadomo, czym się zajmują. Jeśli zaś szkoły dobrze spełniają swoje zadanie, to jej absolwenci są absolwentami specjalnej troski. Nawet tacy jednak, jak widać, potrzebują neuro-zanęty. Przyznam też, że, choć nie uważam się za naiwnego, podejście Operonu do ludzi wymagających jeszcze rzetelnej informacji i nieusatysfakcjonowanych bełkotliwym pustosłowiem nieco mnie zaskoczyło.

      Polubienie

Dodaj komentarz

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.